W Wietnamie nie ustają represje (tiếng Ba Lan)

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=wi&dat=20090617&id=wi11.t

Sytuacja Kościoła w Wietnamie jest coraz trudniejsza. Co kilka dni napływają wiadomości o kolejnych formach prześladowania i represji wobec osób duchownych i wiernych świeckich. Wszelkie działania na rzecz obrony katolików wobec władz kraju kończą się oskarżeniami o próby obalenia rządu czy podburzanie społeczeństwa i niszczenie ładu społecznego.

Jak informuje VietCatholig.org, do aresztu "w trybie pilnym" trafił katolicki adwokat Paul Le Cong Dinh, wybitny prawnik specjalizujący się w międzynarodowym prawie handlowym, za "propagandę przeciwko Socjalistycznej Republice Wietnamu". W rzeczywistości 41-letni prawnik działał na rzecz obrony prodemokratycznych aktywistów i w internecie na zagranicznych stronach publikował swoje teksty na temat konieczności poszanowania prawa do wolności słowa. Swoje zaniepokojenie aresztowaniem Le Conga wyraziły nawet władze Stanów Zjednoczonych, gdzie prawnik kończył studia. Lokalni obserwatorzy kościelni zauważają, że jego aresztowanie jest sygnałem dla wszystkich, by nie sprzeciwiać się państwowej polityce gospodarczej i społecznej.

Nie ustają także represje wobec redemptorystów z Hanoi, którzy sprzeciwiają się zabieraniu parafialnej ziemi pod budowę kontrowersyjnej kopalni boksytu. W ubiegłym tygodniu policja skonfiskowała im komputer. Także prawnik broniący ośmiu katolików skazanych za rzekome podburzanie społeczeństwa po tym, jak wystąpili w obronie redemptorystowskiej parafii, Le Tran Luat, został oskarżony o działanie na szkodę publiczną i jest nękany przez miejscową policję wezwaniami na przesłuchania. Zamknięto także jego biuro.

Najbardziej jednak bolesne dla miejscowej społeczności jest wyrzucenie z klasztoru zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Miłujących Krzyż na przedmieściach Ho Chi Minh (dawny Sajgon). Siostry obecne były w tym mieście od ponad 170 lat, a klasztor był ich jedynym domem w Wietnamie. Nakaz opuszczenia budynku stanowił wstrząs nie tylko dla samych zakonnic, ale także dla dzieci i biednych, którymi się opiekowały. W posiadaniu zgromadzenia oprócz klasztoru znajdowały się również kościół, dom formacyjny, przedszkole, do którego uczęszczało 400 dzieci, przychodnia, schronisko i gospodarstwo.

Jak zauważa VietCatholig.org, reformy ostatnich lat przeprowadzone w Wietnamie nasiliły działania spekulacyjne w obrocie ziemi i wartość gruntów na obszarze, na którym położony jest klasztor, ogromnie wzrosła, dlatego władzy tak zależało na przejęciu majątku zgromadzenia.

Mienie sióstr już w minionych kilkudziesięciu latach stawało się coraz bardziej okrojone. Władze kilkakrotnie konfiskowały ziemię, a siostry nie reagowały i z pokorą przyjmowały to, co się działo. Teraz jednak zostały wyrzucone z jedynego ich domu i postanowiły przerwać milczenie i dłużej nie godzić się na taką niesprawiedliwość. Poparcie dla zgromadzenia wyrazili rodzice przedszkolaków, którymi się opiekowały, i miejscowa społeczność, która nie wyobraża sobie życia bez obecności sióstr.