Lana Nguyen, dziennikarka wietnamskiego portalu katolickiego VietCatholic.net:

Sprawa wysadzonego krzyża na cmentarzu Dong Chiem nie jest wyizolowanym i pojedynczym incydentem w Wietnamie, kiedy to Kościół katolicki staje się obiektem brutalnego ataku ze strony lokalnych władz. Do podobnej demolki doszło przecież choćby w sierpniu ubiegłego roku w diecezji Vinh, gdzie zniszczono krzyż na cmentarzu parafii Bau Sen, który parafianie dopiero co wznieśli na wzgórzu w pobliżu swojego kościoła.

Za każdym razem rząd argumentuje, że tereny, na których wznoszone są krzyże, są własnością państwa, i że żadna grupa czy społeczność nie może twierdzić, iż jest właścicielem danej ziemi. W ich opinii, krzyż w Dong Chiem musiał zostać zburzony, ponieważ parafia nie posiadała zezwolenia na jego postawienie, a tym samym pogwałciła lokalne rozporządzenia. Oczywiście prawda leży zupełnie gdzie indziej. Za tą decyzją stały najwyższe władze krajowe, które w ten właśnie sposób chciały pokazać, że rząd w Hanoi posiada wolę i zdolności, by pognębić każdą opozycję. I nie chodzi tu tylko o katolików, lecz o wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób kwestionują politykę prowadzoną przez komunistów. Tych, którzy podnoszą kwestie: oddawania za bezcen ziemi Chińczykom, wykorzystywania kobiet i dzieci do wręcz niewolniczych prac, eksploatacji boksytów, prześladowania aktywistów ugrupowań demokratycznych czy totalnego skorumpowania urzędów.

Wszystko to podwyższa temperaturę nastrojów społecznych do poziomu wrzenia i właśnie dlatego władze desperacko starają się to zatuszować. W związku z tym postrzegają każdą z grup społecznych jako potencjalne zagrożenie dla reżimu.

Innymi słowy, Kościół katolicki jako jedna z najlepiej zorganizowanych społeczności, a jednocześnie mówiąca o złu socjalizmu i jego niesprawiedliwości, stał się celem najbardziej narażonym na przemoc i prześladowania ze strony komunistów.

Dziś oczy wszystkich katolików zwrócone są na Dong Chiem, ale nie trzeba szukać daleko w pamięci szykan, na jakie narażeni są oni na co dzień. Te prześladowania zaczynają się od samej góry. Władze decydują o tym, kto może być księdzem, a kto nie, jakie seminaria będą działać, a które zostaną zamknięte. Wywierają także naciski przy wyborze biskupów. Katolickie szkoły i ich własności są przejmowane przez państwo, a każdemu, kto przeciw temu protestuje, szybko zamyka się usta. Szczególnie ciężko jest na terenach górskich i wiejskich, gdzie wciąż są wierni, lecz nie ma duchownych, którzy mogliby odprawiać nabożeństwa. Wielu ludzi w związku z tym zostało zmuszonych do porzucenia swojej wiary. Kiedy i takie środki nie pomagają, władze posuwają się do najbardziej brutalnych metod, takich jak obecnie w Dong Chiem.

Na koniec pragnęłabym dodać, że to wspaniałe uczucie wiedzieć, iż ktoś z zagranicy interesuje się naszym losem i że nie jesteśmy pozostawieni w tym sami sobie.

(Source: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100113&typ=wi&id=wi02.txt)