Z o. Peterem Nguyen Van Khai, wietnamskim redemptorystą, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Czy spodziewa się Ojciec, że może dojść do kolejnych ataków na katolików w Wietnamie?

- Myślę, że chciwość i zazdrość rządzących doprowadzi do następnych ataków. Chciwość dlatego, że władze będą kontynuowały przejmowanie posiadłości należących do Kościoła, uzasadniając to koniecznością postępującego procesu urbanizacji kraju. Obecnie jednak hierarchowie nie mają, jak to niegdyś bywało, instrumentów, które pozwoliłyby im na wszczęcie protestu, np. w mediach. Bez wątpienia doprowadzi to do wzrostu napięcia między rządem a Kościołem. Zazdrość z kolei dlatego, że katolicy - choć pozbawieni dóbr materialnych - nadal mają silne przywiązanie do Kościoła, zaś zupełnie nie pokładają nadziei w rządzących. Najbiedniejsi wierzą w Kościół, bo tylko on o nich dba, wspiera ich i walczy o sprawiedliwość dla nich. I właśnie tego sukcesu w pozyskiwaniu sobie ludzi rząd Wietnamu zazdrości Kościołowi. Z całą pewnością więc będzie go atakował, aby osłabić jego siłę i prestiż.

Wydaje się, że władze w ten sposób osiągają efekt przeciwny do zamierzonego. Dlaczego więc nadal decydują się na takie akty przemocy?

- Myślę, że to po prostu leży w naturze komunistów. Reżim komunistyczny lubi odwoływać się do przemocy w każdym czasie i w każdych okolicznościach. W przypadku Wietnamu mają oni dodatkowo taki nawyk, że lubią odbierać wszelkie dobra tym najbiedniejszym i sami się nimi cieszyć. Przez przemoc starają się udowodnić i pokazać swoją władzę, przez siłę próbują ukryć swoje słabości. W związku z tym, że władza preferuje drogę przemocy, katolicy coraz częściej stają się ofiarami. Wielu zwyczajnych ludzi doświadcza tego każdego dnia na własnej skórze.

Jakie inne metody prześladowania katolików stosują komuniści?

- Jest mnóstwo różnych rodzajów prześladowań. Oczernianie, kłamanie, zniekształcanie informacji, a nawet fałszywe nauczanie w szkołach we wszystkich kwestiach dotyczących katolicyzmu. Zakaz wydany instytucjom kościelnym na otwieranie szkół, szpitali, gazet i wydawnictw. Uniemożliwianie osobom wyznania katolickiego nauki na uniwersytetach i uczelniach wyższych, pracy w urzędach, wojsku czy dyplomacji. Żaden spośród siedmiu milionów katolików w tym kraju nie ma najmniejszej szansy na objęcie jakiejkolwiek znaczącej funkcji w administracji czy samorządach. Najwyższe stanowisko, jakie może objąć katolik, to wójt. Ponadto wszyscy księża, ojcowie czy zaangażowani parafianie doświadczają nieustającej inwigilacji i nękania ze strony władz. Zakazane są także wszelkie zgromadzenia czy spotkania duchownych. Stale odcinane są nam linie telefoniczne, przeglądana są nasze poczta i internet.

Co katolicy mogą zrobić w takiej sytuacji?

- W dalszym ciągu się modlić. W dalszym ciągu iść śladami naszego Boga i nieść krzyż, tak jak robił to On. Musimy stawić odważnie czoła cierpieniom, które zadaje nam rząd. Zamierzamy w dalszym ciągu żyć w pokoju, w naszej wierze i wartościach, które daje nam Ewangelia, oddając nasze życie prawdzie i sprawiedliwości. Będziemy dzielić nasz los z innymi ofiarami reżimu komunistycznego. Jednocześnie będziemy musieli prowadzić dialog z władzą, jednakże z całą pewnością nadal będziemy nieustannie bronić prawa ludzi do wyznawania swoich wartości i do życia zgodnie z Ewangelią.

Dziękuję za rozmowę.

(Source: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100111&typ=wi&id=wi10.txt)